Darłówko Zachodnie -
Centrum Zdrowia i Rekreacji "Jantar"
4.05. - 12.05.2018 r. Zaczęło się pięknie. Wyjazd do Darłówka w sobotnie południe. Pensjonat i okolica przywitała naszych członków UTW piękną pogodą, która trwała przez cały nasz pobyt, z wyjątkiem deszczowego, pochmurnego piątku. Miejsce okazało się ładnie położonym ośrodkiem, między piaszczystą nadmorską plażą, a parkiem - lasem prowadzącym do miasteczka, sprzyjającym nawiązywaniu różnorakich przyjaźni. Słoneczko pozwoliło na plażowanie, rozmowy pod parasolami, grze w brydża w kawiarence, rowerowym i pieszym wycieczkom. Zwiedziliśmy miasteczko Darłówko wzdłuż i wszerz. Potykaliśmy się o historię związaną przede wszystkim z morzem: Xsaver to 5 tonowy gwiazdoblok, który został wyrzucony przez fale w 2013 r. w czasie orkanu o tej samej nazwie; pomnik, który upamiętnia tych, którzy nie wrócili z morza. Piękne, błyszczące w słońcu kotwice: admiralicji oraz Halla-patentowa. I jeszcze Skała Ekologa, a także most rozsuwany stanowiący jedyny w Polsce taki obiekt i Latarnia Morska, która zbudowana jest na planie prostokąta - to jedyna taka konstrukcja. Płynęliśmy statkiem przypominającym dawne szkunery pirackie króla Eryka. Widzieliśmy pracę barki - szalanda mającą możliwość samodzielnego i szybkiego rozładunku przez otwarcie klap w dnie. Powoduje to wypadnięcie ładunku (kilkaset a nawet kilka tysięcy ton w ciągu kilku- kilkunastu sekund).. A kto miał dość plażowania i piasku wciskającego się dosłownie wszędzie, wyruszał w podróż do Darłowa busikiem, a wracał pieszo, zwiedzając miasto i marina. A w Darłowie zaciekawiła nas fontanna rybaka z galerią ryb naszego Morza Bałtyckiego, Kościół Mariacki z przepiękną amboną z XVII w., Ratusz i Brama Kamienna, a także pomnik Stanisława Dulewicza - pierwszego powojennego burmistrza Darłowa, z którym pod rękę miło było się przejść . Wieczorami spotykaliśmy się na tanecznych wieczorkach i wspólnym grillowaniu. Ostatni wieczór to pożegnanie z morzem. Wypoczęci, zregenerowani aurą, jodem, a także zabiegami fizjoterapeutycznymi, którymi mogliśmy poddać się w salach rehabilitacyjnych ośrodka, wróciliśmy do domu. Było miło, sympatycznie, inaczej. Takie wspólne wyjazdy dają możliwość spojrzenia na pewne sprawy z innej strony, a przy okazji zdobywamy nowe doświadczenia, nowe przyjaźnie. Mam troszkę żalu do Renaty, która z poświęceniem zorganizowała wyjazd, a mianowicie taki, że trochę tu i ówdzie mi przybyło, tak mimo chodem, tak przez nieuwagę, między dobrymi posiłkami naszej stołówki, a "słodkimi dziurkami" w pobliskich miasteczkach, kuszących przepyszną kawą i ciastkami, bo jak brzmi hasło w jednej z kawiarenek "Praca nie ucieknie, ale kawa - wystygnie" Do zobaczenia na następnych, podobnych spotkaniach.
Ela Horak, która tam była miód i wino oczywiście piła.
Ps Zdjęcia, które zostały umieszczone na stronie to tylko namiastka. Wszystkie obrazy można będzie skopiować w biurze UTW, z komputera od 22 maja br